Nie jest źle, waga powoli spada. Ważę się codziennie, ale do wyników wyciągam średnią z 3 dni - czwartku, piątku i soboty. Waga wyjściowa 69, teraz jest 67,2. Wiem, że to głównie woda, ale miło.
Napisałam sobie "kartę korzyści" - co się zmieni gdy osiągnę w maju mój cel. Korzyści zdrowotne, estetyczne, poczucie własnej wartości itp - i już cieszę się, że wejdę w lato w rozmiarze 38!!! Bo wejdę!
Co do rozmiaru ubrań, to wszystkie wiemy, że różne firmy różnie szyją, ja ostatnio lubię dwie takie gdzie tak się składa wchodzę bez problemu w 40 i M. Inne firmy odzieżowe szyją jakieś dziwne ciuchy w rozmiarówce takiej, że 44 się nie dopina :) Skandal jakiś. Powinno to być karalne.
Tak więc czytam kartę korzyści codziennie i już się cieszę że tyle fajnych rzeczy mnie spotka w maju. Pracuje też nad jednym z moich paskudnych nawyków - jedzeniem na stojąco, przy blacie, przy szafie w pracy, przy lodówce. Staram się to zmienić, jeść wszystko, nawet najmniejszy kęs na siedząco. Ciągle się jednak łapię na tym, że stoję jedząc, nie wiedziałam , że ten nawyk jest tak we mnie zakorzeniony.
poniedziałek, 20 stycznia 2014
sobota, 11 stycznia 2014
Postanowienia noworoczne po raz drugi
Jak to dobrze nie mieć problemu z postanowieniami noworocznymi - zawsze mam takie samo:)
Ten blog powstał rok temu, wraz z silnym postanowieniem że schudnę. Że odchudzam się ostatni raz. Potem, od maja trochę mi minął zapał, szczególnie do pisania , ale cel nie zniknął z horyzontu. Koniec roku nie był dobry - 3 kg z utraconych prawie ośmiu wróciły i czekałam na 2 stycznia jak na zbawienie, aby móc wrócić do normalnego żywienia ( w tym momencie zdałam sobie sprawę, że dla mnie normalnym jest zdrowe żywienie, a nienormalne objadanie się - to chyba dobrze ).
W każdym bądź razie - rok zakończyłam o 4,8 kg lżejsza i to daje mi lepszą pozycję startową. Mam nowe doświadczenia - chyba zrobiłam błąd, że dałam sobie zbyt długi czas na osiągnięcie celu, którym jest waga 59,9 kg. Chciałam osiągnąć to w rok i po początkowych sukcesach zaczęło mi się wydawać, że bez trudu osiągnę cel, a więc raz czy drugi mogę sobie pozwolić na pewne odstępstwa...i moja czujność została uśpiona.
Rok zaczynam z 69 kg na wadze. Na majowym wyjeździe kondycyjno - odchudzającym w zeszłym roku każda z naszej grupy złożyła postanowienie na piśmie, co osiągnie do wyjazdu w maju w tym roku. Kto nie dotrzyma stawia wino. Moje zobowiązanie to 59,9 i osiągnę to do 24 maja. Ewa, Basia, Aśka i Bożena - jeżeli napijemy się na koniec wina to nie ode mnie :)
Ten blog powstał rok temu, wraz z silnym postanowieniem że schudnę. Że odchudzam się ostatni raz. Potem, od maja trochę mi minął zapał, szczególnie do pisania , ale cel nie zniknął z horyzontu. Koniec roku nie był dobry - 3 kg z utraconych prawie ośmiu wróciły i czekałam na 2 stycznia jak na zbawienie, aby móc wrócić do normalnego żywienia ( w tym momencie zdałam sobie sprawę, że dla mnie normalnym jest zdrowe żywienie, a nienormalne objadanie się - to chyba dobrze ).
W każdym bądź razie - rok zakończyłam o 4,8 kg lżejsza i to daje mi lepszą pozycję startową. Mam nowe doświadczenia - chyba zrobiłam błąd, że dałam sobie zbyt długi czas na osiągnięcie celu, którym jest waga 59,9 kg. Chciałam osiągnąć to w rok i po początkowych sukcesach zaczęło mi się wydawać, że bez trudu osiągnę cel, a więc raz czy drugi mogę sobie pozwolić na pewne odstępstwa...i moja czujność została uśpiona.
Rok zaczynam z 69 kg na wadze. Na majowym wyjeździe kondycyjno - odchudzającym w zeszłym roku każda z naszej grupy złożyła postanowienie na piśmie, co osiągnie do wyjazdu w maju w tym roku. Kto nie dotrzyma stawia wino. Moje zobowiązanie to 59,9 i osiągnę to do 24 maja. Ewa, Basia, Aśka i Bożena - jeżeli napijemy się na koniec wina to nie ode mnie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)