czwartek, 28 lutego 2013

Znajdź swoje przyczyny nadwagi

Każdy, kto chce się odchudzać, po wykluczeniu chorób prowadzących do otyłości powinien zastanowić się, jakie przyczyny doprowadziły do tego, że jest gruby ( obiektywnie lub subiektywnie, ja długo myślałam, że nie jest ze mną tak źle, dopiero gdy się widzi zdjęcia...szok)
Czy może przyczyną są złe nawyki?
  • jedzenie dużych ilości wieczorem
  • jedzenie w biegu, przy lodówce, w samochodzie, z głową w szufladzie biurka w pracy
  • jedzenie nocne
  • podjadanie
  • nieregularność posiłków
  • jedzenie  "po dzieciach"
  • niejedzenie śniadania
  • mniej niż 3 posiłki dziennie
A może rodzaj jedzenia?
  • fast food
  • za dużo słodyczy
  • tłuste mięso, wędliny, nabiał ( sery żółte, pleśniowe )
  • słodkie napoje
  • za dużo owoców ( jak mój kolega - zimą 2 kg jabłek dziennie )
  • produkty light, jedzone w nadmiarze ( no bo takie mało kaloryczne )
  • za duże porcje
  • za mało płynów - niesłodzonych
  • brak ruchu
A może brak świadomości, zbyt mała wiedza o żywieniu - przykłady:
  • "ja w ogóle nie jem pieczywa, tylko chrupkie, paczkę na dzień"
  • "nie smażę na tłuszczu, tylko na oliwie z oliwek"
  • "ze słodyczy to tylko takie lekkie, dietetyczne, kruche ciasteczka"
  • "zamiast chipsów jem płatki śniadaniowe, te odchudzające, wsypuję paczkę do miski i chrupię"
  • "alkoholu w ogóle nie piję, a piwo? - tak nie więcej niż 3-4 dziennie, ale bez soku"
Do tego mogą dojść problemy psychologiczne :
  • zajadanie stresów
  • zajadanie nudy, monotonii, samotności
  • nagradzanie się jedzeniem
Kiedy już wiemy, jakie są przyczyny naszej nadwagi, łatwiej jest pracować nad zmianą tych właśnie przyczyn, jeżeli uda się je wyeliminować jest nadziej, że utracone kilogramy nie powrócą. Moje przyczyny to ewidentnie nawyki - jedzenie wieczorne, podjadanie, brak śniadań - mogłam do 15.00 nic nie jeść, za mało płynów i mało ruchu. Powoli pracuję nad tymi moimi słabymi stronami, jeszcze nie jest idealnie, jeszcze wchodzę na złe tory, ale zmienię to. na razie najlepiej mi idzie ze śniadaniami, wieczorem jeszcze podjadam, ale o wiele mniej. No to idę wypić szklankę wody, po chyba dziś było mało:)

sobota, 23 lutego 2013

Waga - regulator nastroju?

Dzisiaj rano jak zwykle weszłam na wagę i miła niespodzianka - po kilkudniowym zastoju nagle w dół, i to mocno, nie jest możliwe żeby to był tłuszcz. Przeanalizowałam to co wczoraj jadłam - no tak, mało soli, tę którą dodawałam to była sól niskosodowa, stąd pewnie zeszło sporo wody. Ale nie o tym chciałam pisać. Przez cały dzień miałam świetny nastrój. Oczywiście przyszła mi chęć na upiększanie, w jednym ze sklepów była promocja -20% na dermokosmetyki, obkupiłam się tak że przez kilka miesięcy będę kupować najwyżej  żel pod prysznic :). oczywiście same potrzebne rzeczy. Cały dzień w skowronkach. Po południu przyszła chwila refleksji  - to przecież głupie, że mój nastrój zależny jest od tego , czy waga pokaże mniej czy więcej. To już mój drugi post na temat tego urządzenia, które dla wielu osób stanowi problem. Jak wyglądał by mój dzień, jeżeli waga pokazałaby kilogram więcej niż wczoraj? Może powinnam ją schować i wyjmować raz w miesiącu? Nie potrafię tego zrobić, łatwiej mi pożegnać się z plackami ziemniaczanymi które uwielbiam.
A propos, czy istnieje przepis na dietetyczne placki ziemniaczane? Próbuję znaleźć od kilku lat i nie udało mi się :)

wtorek, 19 lutego 2013

Ponad tydzień nie pisałam i czuję, jak brakowało mi przez ten czas motywacji jaka daje mi pisanie bloga.Usprawiedliwienie mam - miałam bardzo ciężko chorego kota. Miałam bo dziś musiałam się z nią pożegnać. Po krótkiej poprawie tydzień temu, kiedy miała kroplówki, było coraz gorzej, a ja oswajałam się z myślą, że muszę podjąć decyzję o eutanazji.
Oczywiście stres zakłócił trochę moje odchudzanie, na szczęście nie "popłynęłam" i nie przerwałam dietowania, ale trochę gorzej mi szło i pewnie jutro gdy wejdę na wagę pierwszy raz od początku roku nie będzie tygodniowego spadku wagi. Trudno, ciesze się, że jak na razie wypełniam swój plan ćwiczeń 2 razy w tygodniu - jest to dla mnie trudniejsze niz pilnowanie jedzenia.
Te 12 dni opieki nad kotem pokazało mi, jak prawdziwy jest pogląd, że aby być skutecznym w odchudzaniu trzeba mieć dużo zasobów psychoenergwtycznych, jeże li coć je zabiera ( u mnie choroba kota ) jest o wiele trudniej - a to nic sobie nie przygotowałam na obiad i jadam byle co, albo zapomniałam wziąć śniadania do pracy - stare nawyki dochodzą do głosu
Wracam do częstszego pisania, a poniżej zamieszczam zdjęcie mojej kochanej Tajgi








piątek, 8 lutego 2013

Nie do wiary - ruch znosi stres:)

Większość ludzi, którzy mają problem z nadwagą twierdzi, że w okresie stresu jedzą więcej, tylko pojedyńcze osoby mówią, że jest odwrotnie. Moje obserwacje są takie, że wszystko zależy od rodzaju stresu. Jeżeli problem jest nagły i bardzo poważny (wiadomość o śmiertelnej chorobie, rozstanie z bliską osobą itp), apetyt drastycznie spada , jemy mniej i chudniemy. Natomiast stres dnia codziennego - frustrująca praca, kłopoty w małżeństwie, z dziećmi, przewlekła choroba własna lub w rodzinie, brak pracy itp - powodują nadmierne jedzenie i co za tym idzie tycie.
Psychologowie radzą, aby nauczyć się radzić sobie ze stresem w inny sposób niż za pomocą jedzenia. Tak więc dobrze by było, aby w takiej sytuacji wyjść na spacer, zadzwonić do przyjaciółki, posłuchać ulubionej muzyki, potańczyć itp, co kto lubi. Zawsze gdy czytałam takie rady wydawało mi się to zbyt proste, żeby działało :)
Dziś miałam jednak ciekawe doświadczenie. Bardzo stresujący dzień, przede wszystkim dlatego, że jak pisałam w dzienniczku kot mi się popsuł - ma niewydolność nerek, bardzo zaawansowaną, która przeważnie nie kończy się pomyślnie. Myśl, że być może będę musiała podjąć radykalne decyzje, napięty plan dnia spowodował ogromne napięcie, bałam się, że skończy się to nadprogramowym jedzeniem. Nie miałam jednak czasu, bo musiałam syna zawieźć na zajęcia, a potem miałam zaplanowany basen. Weszłam do wody, przepłynęłam kilkadziesiąt metrów i cały stres poszedł w diabły. Po 40 minutach pływania czułam się spokojna i zrelaksowana.
A kotka po kroplówkach odrobinę lepiej się poczuła i zjadła trochę wołowinki :)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Minus 2,8 kg tłuszczu!

Dzisiaj weszłam na urządzenie do pomiaru tkanki tłuszczowej - po 4 tygodniach, pierwszy raz był 8.01, przez te tygodnie powstrzymywałam się, żeby nie dokonywać pomiaru bo przy małej różnicy są one niemiarodajne. Jest dobrze. Minus 2,8 kg czystego tłuszczu ! W procentach -2,1 % tkanki tłuszczowej. Bardzo ładny wynik jak na mnie, bo pamiętajcie - JA MAM TARCZYCĘ :))) Myślałam, że większość z tego co straciłam to woda.
Ponadto w zeszłym tygodniu wykonałam swój plan ćwiczeniowy, byłam na basenie i ostro pływałam i ćwiczyłam pilates na piłkach. Zakwasy mam w mięśniach, o których zapomniałam że je mam. Tak więc proszę mnie tu chwalić i dalej motywować :)

piątek, 1 lutego 2013

Zapisywanie posiłków

Wczoraj minął miesiąc, odkąd się odchudzam i zapisuję posiłki. Przyjrzałam się swoim jadłospisom i czarno na białym widzę, że miałam błędne przekonania na temat tego, jak się odżywiam. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy jem dużo warzyw odpowiedziałabym : bardzo dużo!. A co widzę ? Są dni, kiedy nie ma ich prawie wcale. Uwielbiam warzywa, nie wyobrażam sobie obiadu bez nich - czy na surowo, czy gotowane, myślałam więc, że jem ich co najmniej tyle, ile we współczesnych zaleceniach ( 3 porcje warzyw i 2 porcje owoców dziennie).
To doświadczenie pokazało mi, ile szczegółów może nam umknąć jeżeli opieramy się tylko na pamięci i wyobrażeniach. Zapisywanie uniemożliwia mi myślenie typu " tak mało jem a tyję, ach ta moja tarczyca". Staram się wpisywać wszystkie przekąski i podjadanie - przekąska jest zaplanowana, podjadanie - nie:), ale czasem przed pójściem spać mi się coś przypomni i dopisuję następnego dnia. Ta ostatnia rubryka pokazuje mi, że gdybym raz na zawsze pozbyła się tego nawyku, nie miałabym problemu z nadwagą. Tutaj są te nadplanowe kalorie, od których tyję. Teraz, kiedy się pilnuję jest to 200 - 400 kcal, ile było gdy sie nie odchudzałam? Myślę, że co najmniej dwa razy tyle.

Coraz bardziej widzę sens prowadzenia dzienniczka w trakcie odchudzania. Przypomina mi to trochę te amerykańskie programy, w których osoby otyłe gromadzą na stole wszystko co jedzą i dopiero wtedy zdają sobie sprawę ile i jakie śmieci trafiają do ich żołądków. Nie brońcie się więc przed spisywaniem posiłków  - wtedy gdy chcecie schudnąć lub wtedy, gdy wydaje Wam się że jecie mało, tyjecie i nie widzicie przyczyny.
To pomoże Wam ocenić, jak jest naprawdę.